Patrzyłam jak Klaus
walczy z Damonem. Klaus obrócił się i zamachnął kołkiem ale Damon(dzięki Bogu!)
uchylił się. Krzyknęłam mimowolnie. Wokół mnie rozgrywała się walka. Wampirów.
Rzuciłam się biegiem w stronę Damona i Klausa. Wszędzie leżały ciała wampirów z kołkami wbitymi w samo serce. Biegłam
dalej,dla mnie liczyło się tylko to żeby jak najszybciej dotrzeć do Damona.
Kiedy dzieliło mnie od nich zaledwie parę kroków Klaus ponownie zamierzał się
kołkiem na Damona. Wślizgnęłam się między nich. I wtedy...
...znikąd pojawiła się
Bonnie. Stanęła między mną a Klausem. Kołek zamiast przebić mnie znalazł się w
piersi dziewczyny. Świat jakby nagle się zatrzymał. Bonnie zachłysnęła się
powietrzem i padła w me ramiona. Klaus widząc to zaczął się wycofywać. Chciałem
za nim biec ale nadal miałem w ramionach rudą ptaszynę. Klaus uciekł a wraz z
nim reszta jego „armii”. Zostali tylko nasi. Ukląkłem,położyłem Bonnie na ziemi
wśród złotych liści. Zdjąłem z siebie kurtkę,złożyłem ją po czym wsunąłem ją
pod głowę dziewczynie. Oddychała płytko ale nadal była przytomna. Minę miała,jakby...
...każdy oddech sprawiał
mi ból. Damon klęczał obok mnie. Wokół mnie była cisza. Po chwili nad moją głową
pojawiła się reszta przyjaciół, Elena,Meredith,Matt,Stefan,Alaric. Wszyscy mieli
ponure miny.
-Bonnie...-zaczęła Elena
ale jej przerwałam.
-Tylko nie mówcie że
wszystko będzie dobrze bo nie będzie.
-Bonnie napij się mojej
krwi.-powiedział Damon.
-Co?
-Napij się mojej krwi.
Zostaniesz wampirem ale przeżyjesz.-powiedział.
-Damon...To nawet nie
boli wiesz...?-powiedziałam z trudem.
-Bonnie posłuchaj mnie
choć raz. Napij się mojej krwi.-nalegał.
-Pocałuj mnie.-poprosiłam.
Nachylił się nade mną i pocałował mnie tak namiętnie że gdybym już prawie nie
była martwa to umarłabym.
Odsunął się ode mnie.
-Teraz zrobisz to?
-Tak.-zgodziłam się.
Uniósł do ust lewe przedramię i przegryzł skórę. Następnie...
...przyłożyłem rękę do
jej czerwonych,słodkich ust. Zaczęła pić. Gdy już ją napoiłem powiedziała parząc
mi smutno w oczy:
-Zrobiłam jak chciałeś. A
teraz muszę Ci coś powiedzieć.
-Słucham.-powiedziałem.
-Twoja krew nic nie da.
Jestem czarownicą krew wampira nigdy mnie nie przemieni choćbym nie wiadomo ile
jej wypiła.-powiedziała. Przez chwilę nie docierał do mnie sens jej słów. Po
chwili dodała:-Ja umieram i nie ma na to lekarstwa. Muszę ci powiedzieć jeszcze
jedno.
-Tak?
-Kocham Cię i zawsze będę
Cię kochała.-powiedziała szeptem.
-Ja ciebie też Rudziku.
Ja ciebie też.
-Pocałuj mnie jeszcze
raz.-poprosiła. Tak też zrobiłem. Po chwili dziewczyna westchnęła ciężko po raz
ostatni i zastygła. Odsunąłem się lekko. Na jej twarzy wciąż widniał uśmiech.
Oczy miała otwarte,ale puste. Delikatnie zasunąłem jej powieki. Ktoś stanął za
mną i położył mi rękę na ramieniu.
-Damon. Tak mi...-to
Elena.
-Tylko mi nie mów że ci
przykro.-warknąłem. Wiedziałem że ma wstrząśniętą minę,w koñcu nigdy nie mówiłem
do niej takim tonem,ale nie obchodziło mnie to. Dla mnie liczyła się tylko
Bonnie,której już nie było na tym świecie. ¯ałowałem że zawsze skupiałem się na
Elenie a Bonnie pomiatałem. Mimo to nie przestała mnie kochać. Wstałem. Reszta
też już stała. Przebiegłem wzrokiem po ich twarzach. Alaric przytulał zapłakaną
Meredith, Matt wyglądał tak jakby miał się za chwilę rozpłakać w koñcu spojrzałem
na brata który tulił Elenę. Eleną przez którą to wszystko się zdarzyło. Przez
którą rozpoczęła się wojna,przez którą Klaus ze mną walczył,przez którą Bonnie
nie żyje... Nie,skarciłem się w myślach,nie wolno mi tak myśleć ruda ptaszyna
na pewno by tak nie pomyślała. Zrobiłem krok do przodu,kiedy odezwał się
Stefano.
-Gdzie idziesz?
-Po Klausa,żeby potem go
zabić w męczarniach. Dorwę go i zabije. Sam.-powiedziałem. Odwróciłem się,rzuciłem
ostatnie spojrzenie na moją Bonnie po czym ruszyłem przed siebie.
Dopadnę Klausa choćby miało
mi to zająć całe moje cholerne wampirskie życie. Za Bonnie. Za miłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz